Dedykacja dla:
Divii Russo oraz Toma Salazara Riddle
Pół godziny później uroczystość pogrzebowa. Wszyscy się rozeszli, gdy nagle jakiś starszy mężczyzna zaczepił Harry'ego.
- Chłopcze, czekaj! Moje nogi nie są już takie sprawne jak kilkadziesiąt lat temu - wykrzyczał słabym głosem. Harry posłusznie na niego zaczekał, zastanawiając się, o co może chodzić zacnemu człowiekowi.
- Mógłbyś to dać Minerwie? - zapytał i wepchał mu w ręce bukiet kwiatów, składających się z samych czerwonych róż. - Tak jak dla przyjaciółki to mogą być, prawda? - zapytał, źle odbierając ogłupiałą minę Pottera.
- Oczywiście, zaniosę je.
- Dzięki, chłopcze.
Harry chcąc nie chcąc powędrować do skrzydła szpitalnego. I nagle wyklinał siebie za to, że nie zapytał się o dane osobowe mężczyzny. Wszedł do środka i zobaczył Toma Salazara Riddle'a leżącego na łóżku w bezruchu, a obok niego siedziała Divia, która wpatrywała się w jego twarz z troską. Dla Harry'ego był to fenomenalny widok, gdyż wszyscy zdążyli sobie wyrobić opinię na temat Divii i Toma, jako że są osobami, które nienawidzą się tak bardzo, że gdyby mogły to pozabijałyby się nawzajem. Dalej, za parawanem było widać torbę profesor McGonagall. Harry zdecydowanym krokiem przeszedł obok łóżka z profesorem Riddle'em i zobaczył spiącą nauczycielkę transmutacji. Nie chcąc jej budzić postawił kwiaty na jej stoliku. Już chciał wyjść zza parawanu, gdy nagle usłyszał głos Divii.
- Tom, tak bardzo się martwiłam. Myślałam, że... że... - jej głos załamał się.
Widocznie nauczyciel numerologi obudził się.
- Divia, to ty? - zapytał. Był jeszcze nieprzytomny, nie widział wszystkiego wyraźnie.
- Tak, to ja... Nic nie mów - szybko ostrzegła go, przykładając swój palec do jego ust. - Pani Pomfrey prosiła mnie bym ci kazała wypić Szkiele-Wzro.
Divia dała mu do wypicia eliksir. Tom skosztował go, ale chwilę później małoby tego nie wypluł. Otóż Szkiele-Wzro nie smakowało najlepiej, równie dobrze można by było jeść popiół. Divia cicho zachichotała jak mała dziewczynka i chusteczką wytarła Tomowi wargi.
- Śpij, powinieneś odpoczywać - powiedziała pogodnie, wyraźnie czując ulgę.
- Divia, ja... ja byłem taki... a ty teraz... - Tom nie umiał sklecić zdania, ale Divia jedynie się lekko uśmiechnęła i rzuciła mu lekko aprobujące spojrzenie, że Tom zrozumiał od razu, że jej lęk o niego pozwolił jej wybaczyć jego ostatni incydet. Jako że jestem narratorem i wiem wszystko, pozwolę sobie ją wam opowiedzieć.
Otóż jeszcze, gdy Divia i Tom nie ukończyli szkół poznali się podczas meczu quidditcha Brazylia - Argentyna. Niedługo potem zaczęli ze sobą chodzić. Uczęszczali do tej samej szkoły, Beaxbatons. Minęły lata a oni wciąż byli razem. Wiele osób uważało ich za wzorową parę i nikt nie myślał, że Tom odważy się na taki incydent. Pewnego dnia zniknął bez wieści i pojawił się dopiero teraz. Divia myślała, że zginął i rozpaczała po nim. Miała problemy z uczuciami. Kiedy Tom powrócił zaczęła nim gardzić, ale kiedy Tom został ranny uświadomiła sobie, jak bardzo przywiązała się do niego. Pomimo, że ją rozczarował, czuła wirujące motyle w brzuchu na widok jego twarzy. Rozkosz siedzenia tuż obok niego, ale jednocześnie żal, że już nie będzie tak jak kiedyś. Bała się, że znajdzie sobie inną dziewczynę. Jednak nie mogła wytrzymać nadmiaru swoich uczuć i została z nim w skrzydle szpitalnym.
Harry nie chciał być śiwadkiem ich rozmowy, ale stał jakby go spetryfikowano.
- Divia... kocham cię... - wymamrotał Tom i zagłębił się we śnie.
Divia znieruchomiała. Jej serce eksplodowała ze szczęścia, poczuła ulgę, jakiej nigdy nie doznała w ciągu dwóch lat. Gdyby mogła śpiewać, śpiewałaby głośno wesołe piosenki. Upewniła się w myśli, że jest przez kogoś kochana.
- Ja też cię kocham - szepnęła i ucałowała go w czoło.
Profesor McGonagall obudziła się.
- Potter, co ty tu robisz? - zapytała cicho.
- Ja... nic, miałem pani przekazać te kwiaty. Życzę miłego dnia i powrotu do zdrowia. - i szybko się wycofał. Kiedy Divia go zauważyła, rozszerzyły się jej źrenice i Harry modląc się w duchu, by nie było żadnej draki uśmiechnął się do niej nerwowo.
Dla wszelkiej jasności: Te opowiadania są całkowicie zmyślone!
Przepraszam Was za te rażące błędy. Po prostu nie sprawdzałam ich :/
OdpowiedzUsuńkolejny ciekawy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńEj, ja protestuję!
OdpowiedzUsuńDivia Russo