poniedziałek, 25 czerwca 2012

    Dziś zbliżał się dzień meczu z reprezentacją Ravenclawu. Wszyscy zawodnicy z Gryffindoru nie mogli nic przełknąć na śniadaniu. Ron bezmyślnie się bawił łyżeczką i szybko się denerwował, gdy go ktoś go wytrącał z równowagi, co w tym dniu zdarzało się bardzo często. Pozostali nie byli tacy nerwowi, choć twarze mieli blade. Jedynie Roxana była pewna siebie i jak zawsze uśmiechnięta dodawała otuchy drużynie.
- Nie ma co pękać, Krukoni to dla nas pikuś. Jeśli zrobimy wszystko, co w naszej mocy na pewno wygramy, prawda, Harry? - posłała mu promienny uśmiech, a Harry jedynie odwzajemnił z entuzjazmem uśmiech. Ginny spojrzała na nich spode łba. Jeszcze w tym dniu się nie odezwała do Harry'ego, choć on zafascynowany nową uczennicą, zdawał się nie zauważać.
       Zbliżała się jedenasta. Zawodnicy wychodzą z szatni i rozlega się gwizdek.
- I wystartowali! - opowiadał Lee Jordan - Kafla przejmuje Roxana Riddle, która zastępuje Demelzę Robins. Dziewczyna okazała się kimś, kto może stać się gwiazdą tego zespołu... a przy tym taka ładna...
- JORDAN! - zabrzmiał magicznie wzmocniony głos profesor McGonagall
- Przepraszam, pani profesor. Skrzętnie wymija tłuczek, który został wycelowany w nią przez Peasena, rzuca kafla i ... GOOOOOOOOOL DLA GRYFONÓW!
       Gryfoni wrzeszczeli z uciechy, natomiast Krukoni mieli spuszczone głowy. Raz po raz gryfońscy ścigający strzelali gole, ale najwięcej golów zdobyła Roxana. Harry tak nadlatując ponad pozostałymi zobaczył nagle złoty błysk znicza. Szybko za nim zanurkował, lecz nagle usłyszał wrzask i szybko podleciał w stronę usłyszanego krzyku.
       To Ginny zwaliła z miotły Roxanę, która spadła z sześciu stóp na trawę. Była nieprzytomna.
- Ja nie chciałam, by spadła, my się pokłóciłyśmy i przypadkiem ją odepchnęłam od siebie... Myślałam, że ona utrzyma się na miotle... - tłumaczyła się Ginny
- WEASLEY! Co to za zachowanie?! Proszę mi to wszystko wyjaśnić! - krzyczała w biegu opiekunka Gryffindoru.
- To było przypadkiem, pani profesor.
- Widziałam jak się kłóciłyście! Panno Weasley za takie zachowanie dostanie pani szlaban i minus 50 punktów! Nigdy sobie nie wyobrażałam takiej sytuacji. NIGDY! - i tak wrzeszczała z dwadzieścia minut.
       Bliźniacy przenieśli Roxanę do skrzydła szpitalnego. Miała połamaną rękę i nogę. Harry podszedł do Ginny i zapytał:
- Dlaczego to zrobiłaś?
       Ginny jednak nawet go nie obdarzyła spojrzeniem i poszła do szatni.

niedziela, 24 czerwca 2012

    Po kilku dniach Hermiona wróciła do przyjaciół. Jednakże nie pamiętała tego, co się wydarzyło. Nie mogła niczego powiedzieć na ten temat, więc wszyscy uwierzyli Roxanie, że jej wersja zdarzeń jest prawdziwa. Niedługo potem okazało się, że panna Riddle należy do Gryffindoru. Nadchodził dzień meczu quidditcha z Krukonami. Harry dowiedział się, że Demelza Robins nie może grać na meczu szukającego z powodu kontuzji, której nabawiła się przypadkowo, będąc w Hogsmeade. Harry nie wiedział, kogo wziąć na jej miejsce, gdyż Dean i Seamus nie chcieli nikogo zastępywać.
    Pewnego dnia podeszła do niego Roxana:
- Słyszałam, że nie masz ścigającego.
- Tak, to prawda. A znasz kogoś, kto mógłby zagrać na tej pozycji?
- Znam. - Roxana promieniała z radości - Ja mogłabym zagrać.
- No cóż, muszę cię przetestować...
- Ależ naturalnie, Harry. Może jutro o szóstej wieczorem?
- Taak, wtedy mam czas wolny. - powiedział powoli, przypominając sobie, czy nie miał żadnych planów na jutrzejszy dzień.
- To jesteśmy umówieni - powiedziała i nieoczekiwanie pocałowała go w policzek.
     Harry poczuł, że się rumieni.

***
     Nadchodziła szósta godzina. Harry czekał na dziewczynę przy boisku. Jednakże długo nie musiał czekać, gdyż chwilę potem pojawiła się z modelem Nimbusa 2001.
- To co mam robić? - zapytała, uśmiechając się promiennie.
    Roxana okazała się świetną ścigającą. Wykonywała bezbłędnie wszystkie zadania, które wyznaczył jej Harry, słuchała go z wielkim skupieniem i każdą jego radę wykorzystywała.
- Byłaś niesamowita! - zawołał na końcu Harry, który nie mógł się powstrzymać. Zauważył, że Ginny z koleżankami siedziała na trybunach. Obdarzyła go smutnym spojrzeniem i poszła w stronę zamku.


__________________________________________________

Zapraszam serdecznie na moją stronę, która jest wirtualną szkołą magii i czarodziejstwa ----> http://www.harvards.aaf.pl/
Właśnie teraz trwa nabór na uczniów i nauczycieli.


Pozdrawiam ;)

wtorek, 19 czerwca 2012

***
Harry szedł korytarzem razem z Ronem, gdy usłyszał jakieś wrzaski wychodzące z toalety dziewczyn. Obaj szybko pobiegli do łazienki, ale zanim sięgnęli klamki drzwi same się otworzyły, a w nich Roxana Riddle.
- Ta dziewczyna... nie wiem, co się stało... nagle zaczęła krzyczeć jakby coś jej się stało lub czegoś się przestraszyła, a potem upadła... zobaczcie!
Chłopcy weszli do środka i zobaczyli... Hermionę, leżącą bez ruchu na zimnej posadzce.
- HERMIONO! - wołał rozpaczliwie Ron, szarpiąc ją, by się zbudziła - NIE ODPŁYWAJ! NIE RÓB TEGO!
Jednak ta wciąż nie dawała oznak życia. Harry z bijącym sercem przyłożył palec do jej szyi.
- Na szczęście żyje... ale ledwo oddycha. Musimy ją zanieść do skrzydła szpitalnego. Każda minuta się liczy. Ty...
- Mam na imię Roxana.
- No więc, Roxano, chodź z nami, możesz okazać się przydatna.
- Dobrze... - i nagle wybuchnęła płaczem. - To wszystko moja wina! Wszędzie, gdzie ja jestem staje się coś niedobrego... ten napad na dziewczynę z Durmstrangu... to było przy mnie.. mogłam coś zrobić, ale nie zrobiłam... i zginęła... teraz to... ja tak nie wytrzyyyymam!
- O co chodzi? Jaka dziewczyna? - dopytywał się Harry
- Nie znałam jej imienia... widziałam, jak się trzęsła, jak nie mogła nic zrobić... ja nie zapomnę tego nigdy... nigdy...
- Wiesz co, może pani Pomfrey da ci coś na uspokojenie, ale możesz opowiedzieć co się działo z Hermioną? - zapytał Ron, który pobladł na twarzy
- Ja byłam w łazience i robiłam sobie lekki makijaż jak co dzień...iii przyszła ta dziewczyna i nagle zaczęła krzyczeć i po chwili upadła na ziemię... i to tyle... - teraz ocierała oczy rękawem, Ron dał jej chusteczkę - Ja nie powinnam tutaj być...
- Słuchaj, to po prostu zbieg okoliczności, że akurat ty tam wtedy byłaś... ja też byłem w wielu miejscach, w których teraz nie chciałbym być. Po prostu musisz się pogodzić z tym co się stało. - pocieszył ją Harry i objął ją nieśmiało w pasie, jej usta lekko zadrgały.
- Może masz rację...
- Może jakoś podholujemy Hermionę, co? - zniecierpliwił się Ron
- Och, no dobra...
I razem cudem zanieśli Hermionę do skrzydła szpitalnego.
- Proszę pani, coś się stało złego z Hermioną.
- Hmm... zobaczmy...
- Ja widziałam, jak zaczęła wrzeszczeć a potem upadła.
- A jakieś szczegóły?
- Miała jakąś dziwną minę... wystraszoną, a upadła 3 sekundy po tym jak zaczęła krzyczeć.
- Hmmm... no cóż... wyzdrowieje, ale dopiero za miesiąc... nie jestem pewna, co jej się stało, będę musiała ją zbadać.
- Czyli będzie żyła? - zapytał z jawną nadzieją Ron.
- Oczywiście...
- Ufff...
- Ale narazie proszę was, żebyście opuścili tę salę.
Posłusznie wyszli.
- Nie widziałem ciebie tutaj jeszcze. - rzekł Harry
- Jestem tutaj od wczoraj... moja mama chciała bym tutaj się zaczęła uczyć... - nie mogła powiedzieć prawdy, bo razem z Charliem obiecali, że nic nie powiedzą o tamtym spotkaniu - a poza tym tutaj słyszałam, że jest najlepszy poziom nauczania...
- To prawda...
- To ja moją mamę namówiłam. Słyszałam, że jest tutaj niejaki Snape, a ja lubię takich nauczycieli. Zawsze można ich powkurzać...
- Oj, nie radzę... chyba że chcesz czyścić łazienki do końca życia - wtrącił Ron, który nie mógł zapomnieć swojego szlabanu z trzeciej klasy.
- To aż takie surowe daje szlabany? Ja jak byłam w Beaxbatons to ...
- Byłaś w Beaxbatons? - zdziwił się Harry
- Och, tak, ale tylko pierwszy rok, bo musiałam z rodzicami się przeprowadzić do Bułgarii i potem musiałam chodzić do Durmstrangu... Nienawidzę tamtego miejsca.. Karkarow za życia uczył nas czarnej magii i zawsze miałam okropne do wykonania dodatkowe wypracowania, ponieważ nie chciałam chodzić na te lekcje... Moja mama raz chciała interweniować, ale to nic nie dało... I pamiętam jak byłam w 3 klasie to wszyscy mówili o Turnieju Trójmagicznym... i wtedy widziałam jak zginęła ta dziewczyna... - jej głos jakby się załamał - Ale lepiej o tym nie mówmy, dobrze?
- Oooooo... potomek Czarnego Pana zawitał w Hogawarcie... - nagle pojawił się młody Malfoy z swoimi koleszkami, Crabbem i Goylem.
- Wiesz co, gdybyś nic nie gadał to byś nie zanieczyszczał powietrza. Doszły mnie słuchy, że jak coś powiesz to śmierdzi i jak widzę pogłoski były słuszne.
- Jak śmiesz! - Draco szybko wyjął różdżkę, ale Roxana z zaskakującą szybkością go rozbroiła, zabrała różdżkę i przełamała ją na pół - Proszę.Może na złom się przyda...
- Pożałujesz tego! - Malfoy szybko poszedł w stronę pokoju wspólnego Slytherinu.
- Uau, Roxano, jak nakabluje Snape'owi to będzie po tobie - powiedział Ron tonem, w którym było słychać nutę rozbawienia a zarazem podziwu. Roxana tylko się uśmiechała. Harry poczuł, że ta dziewczyna robi na nim ogromne wrażenie.

czwartek, 14 czerwca 2012

- Otóż gościmy tutaj pannę Roxanę Riddle, która jest córką mojej ciotki, którą zdołałem osobiście wykończyć. Jak wiecie moja matka miała brata Marvola. Otóż wszyscy myśleli, że mój dziadek miał jedną córkę i jednego syna. Otóż zdołałem się dowiedzieć przed śmiercią Victorii Malfoy, że była w związku z moim dziadkiem. Owocem tego uczucia jest rzekomo nasza zakładniczka. Otóż dziwnym zjawiskiem jest, że Roxana ma nazwisko mojego ojca... co udowadnia, że zdradziła czarodzieja z krwi i kości. Poniosła tego karę... czyli ona jest moją siostrą cioteczną... cóż, nigdy bym nie myślał, że istnieje jakaś osoba ze mną spokrewniona tak bardzo! Ale nie przyszliście tutaj, by słuchać mych sentymentalnych opowiadań. Charlie, jeśli chcesz by ona była wolna musisz sprowadzić tutaj Pottera inaczej ona zostanie moją żoną...
- Co?! - Charlie, który przypomniał sobie, że kiedyś, baaardzo dawno temu w niej się podkochiwał oniemiał ze zdumienia - Ona ma 15 lat!
- Hmm... jak to ludzie mówią... wiek nie jest ważny w miłości...
- Panie... ona nie jest dobrą partią... - zaczęła roztrzęsionym tonem Bellatriks
- Otóż jak widzicie nie jest brzydka, a poza tym wiem, że to ta jedynaa - odpowiedział jej Voldemort z lekką nutą szyderczego zadowolenia - NIe wiemy wprawdzie, kto jest ojcem tej damy, ale chciałbym wydać na świat potomstwo, które obierze naszą drogę, kochani śmierciożercy
Owa dziewczyna zaczęła się miotać i krzyczeć:
- NIE JESTEM Z TOBĄ SPOKREWNIONA, BARANIE! MOJA MATKA BYŁA ZWIĄZANA Z MUGOLEM O NAZWISKU RIDDLE! NIGDY NIE WYJDĘ ZA CIEBIE CHOĆBYM MIAŁA UMRZEĆ!
- Otóż zależy od Charliego, kochanie... - zaczął Voldemort, a Charlie zauważył, że Bellatriks miała w oczach łzy. Roxana chciała się odgryźć, ale Voldemort szybko rzucił na nią zaklęcie uciszające.
- Och, Tom.. co za miła niespodzianka... - nagle wszedł do pomieszczenia Albus Dumbledore - Otóż miałem sprawę do pana Malfoya, ale nie myślałem, że tutaj zastanę takie doborowe towarzystwo... tylko dziwi mnie to, że tutaj są osoby, które powinny być teraz w szkole... - i nagle uwolnił Roxanę i Charliego i teleportował ich do szkoły.
- Co wy tam robiliście?
- Ja.. ja... to Snape kazał mi przyjść... ii w ogóle... ON JEST ŚMIERCIOŻERCĄ... panie profesorze...
- PROFESOR Snape, Charlie, nie jest śmierciożercą... żywię do niego bezgraniczne zaufanie.
- Ale proszę pana. On tam był przy tym stole z śmierciożercami.
- Zdążyłem zauważyć, panno ...
- Riddle - dokończyła Roxi
- Ożesz ty Karol, jesteś spokrewniona z Lordem Voldemortem?
- Sama nie wiem, ale wiem, że pała do mnie "uczuciem" od 2 lat. Jest to bardzo męczące ciągle ukrywać się.
- Och, zapewnimy ci ochronę, ale powiedz mi jak ty tam trafiłaś... do Voldemorta?
- Po prostu mnie porwali, gdy chciałam na Boże Narodzenie pojechać do domu... niezbyt było przyjemnie...
- Dobrze, idźcie do skrzydła szpitalnego.
Roxana i Charlie wyszli.
- Charlie, byłeś bardzo dzielny... - zagdakała Roxi i pocałowała w policzek - Miałeś odwagę przeciwstawić się mu... i w ogóle przyszedłeś...
Charlie nieco zdziwił się, bo tak bardzo odważny i mężny nie był, ale zrobiło mu się lekko na sercu.

środa, 13 czerwca 2012

Witajcie! Wybaczcie, że tak dużo czasu minęło od napisania przeze mnie nowej notki, ale miałam problemy z moim laptopem i musiałam go oddać do naprawy.

W łazience Jęczącej Marty

- Hermiono... - tylko tyle zdołał wydusić z siebie Ron, przytulając dziewczynę mocno
- Ja nie chciałam tego - w jej oczach szkliły się łzy - On tak po prostu podszedł i .. i ...
- Hermiono, wyluzuj - powiedział z ulgą Ron, czuł się szczęśliwie, bo godzinę temu myślał, że Hermiona i Charlie zakochali się w sobie.
    Hermiona otarła łzy i razem z Ronem poszła do pokoju wspólnego Gryfonów.

***

       Charlie zapukał do gabinetu Snape'a.
- No nareszcie jesteś. Poczekaj chwilę. Ja zaraz wrócę - i wyszedł z gabinetu.
      Pierwsza myśl jaka mu przyszła do głowy to ucieczka. Jednakże zrezygnował z tego przedsięwzięcia, ponieważ przypomniał sobie słowa mistrza eliksirów o tym, że teraz niełatwo uciec z tej szkoły, a poza tym nie miał pomysłu jak miałby uciec. Czekał w napięciu. Bał się spotkania ze swoim ojcem, ale też ciągle nie mógł uwierzyć, że Dumbledore mu ufa choć on jest szpiegiem Voldemorta. Charlie nie miał wątpliwości co do powodu, dla którego Czarny Pan chciałby go zobaczyć i na pewno wykorzystać - dla zdobycia Harry'ego Pottera.
        Przyszedł Snape, a Charlie ocknął się z ponurych myśli.
- Dobrze... idziemy.
       Wyszli z gabinetu idąc korytarzami do terenu, z którego Snape mógłby się teleportować. Gdy przekroczyli granice zamku teleportowali się do domu Lucjusza Malfoya. Charlie szedł do przodu, ale rozglądał się w lewo to w prawo, jakby szukał miejsca ukrycia. Zbliżali się do drzwi, które otworzyły się same.  W środku znajdował się wielki stół, a na widocznym miejscu siedział Voldemort. Chłopak głośno nabrał powietrza w usta. Tom Riddle to zauważył.
- Severusie, usiądź. Hmm... kogo my tu widzimy... mojego wyrodnego synalka...
     Żaden śmierciożerca nie roześmiał się, a Voldkowi czerwone oczy błyszczały złowieszczo.
- Jednakże nie zaprosiłem oto Charliego Snatchera, który wolał nosić nazwisko swojej plugawej matki tylko ot tak na podwieczorek. Mam dla ciebie zadanie, Snatcher.
- NIE ZROBIĘ TEGO!
- Nie? Nawet nie wiesz, jakie mam dla ciebie zadanie, a ty już nie chcesz?
- Nie pozwolę, by coś się stało Harry'emu Potterowi! Nigdy!
- Widzę, że się zaprzyjaźniliście. To dobrze, bardzo dobrze. Nie ma bowiem niczego lepszego od zdrady przyjaciela. Mówiłeś, że nie pozwolisz, żeby coś się stało Potterowi, tak? A pozwolisz, by coś się stało JEJ?
      Charlie myślał, że nie dosłyszał i nie dosłyszał.
- Co?
- Nie poznajesz swojej koleżanki z dawnej szkoły? Glizdogonie, przyprowadź ją.
     Nagle Charlie dostrzegł dziewczynę, o rok od niego młodszą i jak zauważył bardzo ładną. Miała oliwkową cerę, niebieskie oczy i długie jasne włosy. Jej rysy przywodziły na myśl wielką damę szlacheckiego rodu. Po tym wstrząsie poznał, że tę dziewczynę widział w Durmstrangu. To była Roxana, ale nazwiska jej nie znał...