sobota, 18 sierpnia 2012

Wspomnienie.

     Charlie szedł korytarzem, trzymając w ręce lampion ochroniony szkłem. Wokół wisiały różnego rozmiary portrety, w czym wszystkie osoby na nich smacznie sobie spały. Niektóre pochrapiwały niezbyt głośno. Z bijącym sercem chłopak przyjrzał się jednej z nich. Poszedł dalej. Skręcił w lewo. Usłyszał czyjeś kroki... Po odgłosach rozpoznał, że to nadchodzi jakaś dziewczyna. Jej kroki nie były ciężkie, ale odwrotnie - lekkie i tak jakby rozluźnione. Charliemu... a zarazem Jake'owi przeszło na myśl, żeby zobaczyć, kto to idzie... ale też bał się, że może zostać przyłapany na wałęsaniu się po zamku w środku nocy.
- Buu! - szepnęła w ucho Charliego dziewczyna. Gryfon podskoczył  w miejscu.
- Co ty wyprawiasz? Mogłaś mnie uprzedzić! - wydyszał.
- No no no... nieładnie tak wymykać się z pokoju wspólnego o północy.
- A ty to co? - powiedział obrażony Charlie, choć wprawdzie czuł się rozbawiony.
- Hmm... mnie żadne prawa nie obowiązują... - zaczęła Roxana.
- Tak? A jak cię przyłapią to też szlabanu nie dostaniesz?
- Hmm... można to sprawdzić... - powiedziała Roxana i mruknęła celując w pusty obraz:
- BOMBARDA!
   Dźwięk, który się wydobył postawił Snape'a na nogi.
- Och, nie... tylko nie Snape - jęknął Charlie. Roxana jednak nie popierała jego zdania. Stała z głową podniesioną, pewna siebie. Charlie wydał westchnienie, które Jake'owi nie za bardzo się spodobało... Było w nim zbyt wiele uwielbienia. Nie rozumiał tego uczucia. Zresztą jeszcze wiele emocji nie doznał...
- Co to ma być, panno Riddle? Proszę mi w tej chwili się wytłumaczyć - zakomendował Snape, dopiero później zobaczył Charliego. - A pan co tutaj robi? Też zachciało się panu jakichś wygłupów?
- Nie... ja... - nie wiedział, co powiedzieć, ale Roxana szybko mu przerwała, co skwitował westchnieniem z ulgi. 
- Chyba mogę iść do łazienki? Prawda? A poza tym moje sprawy osobiste nie powinny pana interesować... Obliviate! - szepnęła na koniec. Udało jej się zmodyfikować pamięć Snape'owi i chwilę później wzięła Charliego za rękę i zniknęła z pola widzenia profesora.
- Jak ty to zrobiłaś? - czuć było w głosie Charliego podniecenie.
- Tajemnica, zresztą wiele o mnie nie wiesz, Charlie - wypowiedziała to zdanie z dziwnym akcentem.
    Charlie przybliżył się do niej, ręką odgarnął jej włosy i przyłożył jej usta do swoich.
Zniknęła.

   Jake przebudził się.
Kochałem ją... a to ja ją zabiłem... ja! Powinienem umrzeć w mękach...  w bólu, cierpieniu!
Nie można cofnąć czasu - Jake zrozumiał, że był we wspomnieniach Charliego. Dobrowolnie do nich zajrzał, a miał do nich dostęp, bo Charlie się nie bronił... rozpacz nie pozwoliła mu na ochronę.
   Charlie wciąż miał w głowie wspomnienie, kalkulował wszystko, każdy oddech, ruch... a gdy przypomniał sobie jak zniknęła roześmiał się w duchu. Jake tego nie rozumiał.

 Przepraszam, że tak niedużo, ale weny mi zabrakło.

4 komentarze:

  1. Piękne... i chce więcej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótko, ale jakoś mnie tak nastroiło pozytywnie. Może to te okragłe litery. A może kratka w tle, przypominająca ceratę, w nielicznych już, barach mlecznych. A może po prostu tak dobrze piszesz, a ja nie chcę tego przyznać ;). Bo po prostu uwielbiam gnębić aŁtoreczki i nie potrafię pisać dobrych komentarzy chwalących czyjąś twórczość.
    http://maligna.bloog.pl/

    Pozdrawiam
    oNyks

    OdpowiedzUsuń
  3. oNyks, dzięki za opinię,ogólnie staram się pisać coraz lepiej, a czy mi to wychodzi... zresztą tutaj są tego efekty. Oczywiście zajrzę na Wasze blogi ;)

    OdpowiedzUsuń