Witajcie! Jak na początek mojego zacnego przemówienia chciałabym podziękować za to, że pod moją obecność wchodziliście na bloga... No cóż, statystyka nie kłamie, a liczba wyświetleń osiągnęła ponad dwa tysiaki! Więc z góry dzięki! I chciałabym zwrócić uwagę na listę blogów i stron po prawej stronie. Tam znajdują się naprawdę świetne blogi, na które zapraszam ;) Może trochę to dziwne, ale skoro jest teraz sezon typowo jesienny to życzę Wam zdrowia, bo teraz o przeziębienie jest łatwo. No cóż to może już dosyć ględzenia, bo założę się, że zasnęlibyście jeszcze przed czytaniem wstępu części głównej tej notki, a sądzę, że na pewno Was ciekawi los Toma i Divii. :)
Divia zamrugała nerwowo oczami. Już tliła się w niej nadzieja, że umrze, a nagle została uratowana. Tom wyglądał na bardzo zmartwionego.
- Divia, ale na pewno nic ci nie jest? Wiele przeszłaś jak na dzisiejszy dzień... Chodźmy do Hogwartu. Powinnaś znaleźć się w łóżku i porządnie się wyspać.
- Nie, nic mi nie jest. Mam tylko parę zadrapań - dopiero teraz zauważyła, że szamotając się z tymi łobuzami doznała niewielkich obrażeń, oczywiście pomijając to w jakim stanie psychicznym się znajdowała. Czuła się, jakby ktoś palił jej skórę. Chciała jej się pozbyć, nie mogła się pogodzić z tym, że posiada coś, co zostało zbezczeszczone.
- Nie opowiadaj bzdur. Widzę, że czujesz się niedobrze. Musisz wziąć ciepłą kąpiel z ogromną ilością piany. Sądzę, że łazienka profesor McGonagall będzie dobra na ten cel - Tom dzielnie próbował odwrócić Divię od ponurych myśli.
- Hę? Mam się włamać do łazienki McGonagall? Czyś ty zwariował? To dziecinada, ale fakt... gorąca kąpiel powinna mi pomóc... - Tyle, że dziewczyna miała zamiar nalać sobie wrzącej wody, by sparzyć skórę. Nie myślała logicznie w tych chwilach i jej cel był tylko jeden - pozbyć się tkanki nabłonkowej. Riddle, który obserwował ją uważnie zaniepokoił się złowrogimi błyskami w oczach Divii.
- Będę musiał cię chyba dziś pilnować. Widzę, że dziś to najchętniej się zabiła - zażartował, by rozluźnić ją. Na próżno.
- Mam pytanie.
- Strzelaj.
- Jakim cudem się zjawiłeś tak nagle? Wiesz, jestem ci wdzięczna i w ogóle, ale dziwi mnie to, że byłeś tak blisko... - nagle pomyślała, że to wszystko zostało zaplanowane. Tom namówił dwóch czarodziejów, by na nią napadli, a on by zagrał bohatera... "Tak, to by pasowało..." - pomyślała.
- Myślisz, że bym cię tak zostawił? Widziałem w jakim byłaś stanie. Tak, przyznaję się. Obserwowałem cię. Nie chciałem by ci się coś stało... a niewiele brakowało... Wtedy jak chciałaś się upić to naprawdę się zmartwiłem... Wiesz, znam ciebie dosyć długo i w takich chwilach możesz być sama dla siebie niebezpieczna...
- Czekaj. Czyli uważasz mnie za osobę niezrównoważoną psychicznie, tak?
Tom jęknął w duchu.
- Nie! Nie jesteś nią...
- Nie mogę ci wierzyć.Z tego co mówisz wynika, że nie można mnie zostawić samej, bo nie poradziłabym sobie? Masz na myśli to, że jestem nieobliczalna, a może psychicznie chora? Daruj sobie.
Odwróciła się na pięcie, ale sobie coś przypomniała.
- Zapomniałabym... dzięki.
I znów się odwróciła i poszła dalej przed siebie klnąc pod nosem. Aby dopiec Tomowi krzyknęła:
- Nie martw się! Nie musisz mnie śledzić! Poradzę sobie!
Wbrew woli zachichotała pod nosem. Ze strachem stwierdziła, że została sadystką. Chwilę później znów się roześmiała. Zaczęła się zastanawiać czy czasem madame Rosmerta nie dodała czegoś do Ognistej Whisky.
Natomiast Tom osiągnął swój cel... nie tak jakby tego pragnął, ale osiągnął. Divia przestała myśleć o tym napadzie. Jedynie cierpiał, że nadal nie chciała go znać. Naprawdę mu na niej zależało. Nie wiedział jak odzyskać zaufanie dziewczyny. Znał ją na wylot, ale jeszcze nigdy nie od tej strony.
Natomiast Russo poszła do zamku. Weszła do swojego pokoju, wzięła odpowiednie rzeczy i wybrała się do łazienki. Nalała sobie dużo, bo aż cały, pełny basenik ciepłej wody i zanurzyła się w nim, zostawiając rzeczy na wieszaku. Poczuła wspaniałe, rozluźniające rozkosznie ciepło, które owładnęło jej ciało i tkanki nerwowe, pozwalając się im rozluźnić. Wzięła w garść pianę i dmuchnęła na nią, sprawiając, że ta zlatywała na wodę. Przez chwilę przypomniała sobie, że dwie osoby miały wobec niej nieczyste plany. Poczuła wstręt do swojego ciała. Jednak trwało to krótko. Po jakimś czasie wyszła z wody, wytarła się, wysuszyła włosy, ułożyła je w wytworny kok i gdy zakończyła wszystkie zabiegi, wyszła z łazienki.
Po drodze zauważyła Alex. Alex szła sobie pogwizdując cicho na rytm nieznanej piosenki, która była nawet rytmiczna.
- Hej Divia! Gdzieś ty się szwendała?! Przecież jest druga w nocy! Przepraszam, wpół do trzeciej - szybko dodała patrząc na swój zegarek.
- Wiesz, dużo się dziś działo.
- Pogodziłaś się z Tomem? Opowiadaj! Nie miej mi tego za złe, ale pozwoliłam Nice spać w twoim pokoju. Nie miała dziś, gdzie spać, bo przybyła z daleka, a ma podobną jakąś tajną misję od Dumbka.
- Ok. Niech tam śpi. A tymczasem... - Divia zaczęła opowiadać. Alex była dobrym słuchaczem, wzdrygała się na wiadomość o napadzie.
- On cię uratował, a ty co najlepszego zrobiłaś?!
Divia podzieliła się z siostrą hipotezą na temat tego, że Tom specjalnie wynajął tych bandytów.
- To niemożliwe! On przecież by takiej rzeczy nie zrobił!
- Nie znasz go... ja też go nie znam...
Divia patrzyła prosto w okno wzdychając ciężko.
Oceniono pod numerem siódmym.
OdpowiedzUsuńŚWIETNE! :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty xd
Powiedziałabym coś na temat Toma, ale nie mogę bo muszę się kontrolować xd
Życzę weny! :D