czwartek, 14 czerwca 2012

- Otóż gościmy tutaj pannę Roxanę Riddle, która jest córką mojej ciotki, którą zdołałem osobiście wykończyć. Jak wiecie moja matka miała brata Marvola. Otóż wszyscy myśleli, że mój dziadek miał jedną córkę i jednego syna. Otóż zdołałem się dowiedzieć przed śmiercią Victorii Malfoy, że była w związku z moim dziadkiem. Owocem tego uczucia jest rzekomo nasza zakładniczka. Otóż dziwnym zjawiskiem jest, że Roxana ma nazwisko mojego ojca... co udowadnia, że zdradziła czarodzieja z krwi i kości. Poniosła tego karę... czyli ona jest moją siostrą cioteczną... cóż, nigdy bym nie myślał, że istnieje jakaś osoba ze mną spokrewniona tak bardzo! Ale nie przyszliście tutaj, by słuchać mych sentymentalnych opowiadań. Charlie, jeśli chcesz by ona była wolna musisz sprowadzić tutaj Pottera inaczej ona zostanie moją żoną...
- Co?! - Charlie, który przypomniał sobie, że kiedyś, baaardzo dawno temu w niej się podkochiwał oniemiał ze zdumienia - Ona ma 15 lat!
- Hmm... jak to ludzie mówią... wiek nie jest ważny w miłości...
- Panie... ona nie jest dobrą partią... - zaczęła roztrzęsionym tonem Bellatriks
- Otóż jak widzicie nie jest brzydka, a poza tym wiem, że to ta jedynaa - odpowiedział jej Voldemort z lekką nutą szyderczego zadowolenia - NIe wiemy wprawdzie, kto jest ojcem tej damy, ale chciałbym wydać na świat potomstwo, które obierze naszą drogę, kochani śmierciożercy
Owa dziewczyna zaczęła się miotać i krzyczeć:
- NIE JESTEM Z TOBĄ SPOKREWNIONA, BARANIE! MOJA MATKA BYŁA ZWIĄZANA Z MUGOLEM O NAZWISKU RIDDLE! NIGDY NIE WYJDĘ ZA CIEBIE CHOĆBYM MIAŁA UMRZEĆ!
- Otóż zależy od Charliego, kochanie... - zaczął Voldemort, a Charlie zauważył, że Bellatriks miała w oczach łzy. Roxana chciała się odgryźć, ale Voldemort szybko rzucił na nią zaklęcie uciszające.
- Och, Tom.. co za miła niespodzianka... - nagle wszedł do pomieszczenia Albus Dumbledore - Otóż miałem sprawę do pana Malfoya, ale nie myślałem, że tutaj zastanę takie doborowe towarzystwo... tylko dziwi mnie to, że tutaj są osoby, które powinny być teraz w szkole... - i nagle uwolnił Roxanę i Charliego i teleportował ich do szkoły.
- Co wy tam robiliście?
- Ja.. ja... to Snape kazał mi przyjść... ii w ogóle... ON JEST ŚMIERCIOŻERCĄ... panie profesorze...
- PROFESOR Snape, Charlie, nie jest śmierciożercą... żywię do niego bezgraniczne zaufanie.
- Ale proszę pana. On tam był przy tym stole z śmierciożercami.
- Zdążyłem zauważyć, panno ...
- Riddle - dokończyła Roxi
- Ożesz ty Karol, jesteś spokrewniona z Lordem Voldemortem?
- Sama nie wiem, ale wiem, że pała do mnie "uczuciem" od 2 lat. Jest to bardzo męczące ciągle ukrywać się.
- Och, zapewnimy ci ochronę, ale powiedz mi jak ty tam trafiłaś... do Voldemorta?
- Po prostu mnie porwali, gdy chciałam na Boże Narodzenie pojechać do domu... niezbyt było przyjemnie...
- Dobrze, idźcie do skrzydła szpitalnego.
Roxana i Charlie wyszli.
- Charlie, byłeś bardzo dzielny... - zagdakała Roxi i pocałowała w policzek - Miałeś odwagę przeciwstawić się mu... i w ogóle przyszedłeś...
Charlie nieco zdziwił się, bo tak bardzo odważny i mężny nie był, ale zrobiło mu się lekko na sercu.

3 komentarze: