HejHo! Jak widzicie blog 'przeżył' małą metamorfozę. Zresztą nie
po raz pierwszy i nie po raz ostatni. ;) I jak się Wam podoba? Teraz
jest lepiej czy mam znów zmienić czcionkę?
Korzystając z wolnego czasu napiszę więc notkę. Oby się Wam spodobała. :D
Dedykacja dla Divii :)
- Divia... Nie jestem śmierciożercą. Uwierz mi. Zresztą
jeśli naprawdę mi już nie ufasz to mogę ci pokazać, że nie mam
Mrocznego Znaku na ramieniu... - Tom podwinął czarny rękaw prawej ręki
obnażając swoje ramię, które okazało się nienaruszone prócz małego
zadrapania, zapewne przypadkowego. Niestety jego dziewczyna nie dała za
wygraną.
- I co z tego, że nie masz tego cholernego znaku?
Służyłeś mu... Wolałeś jego niż mnie. Już wybrałeś... Powiedz mi, co
jest dla ciebie najważniejsze w życiu? - zapytała i zamilkła, oczekując
odpowiedzi. Gdy nie usłyszała jej, powtórzyła natarczywie:
- Powiedz mi!
- Ty, Divia... - szepnął cicho profesor Riddle. Nie wiedział, że popełnił fatalny błąd.
- Czyli jestem dla ciebie czymś najważniejszym? No cóż, szczerze w to wątpię, że chociaż dla ciebie CZYMŚ jestem.
- Divia, kocham cię. Powinnaś to wiedzieć.
Divia prychnęła pogardliwie.
- Idź do Voldemorta. Zejdź mi z oczu. Odchodzę.
Obróciła się na pięcie i pomaszerowała, nie patrząc, w którą stronę
idzie. Nie czuła się pewnie, podejmując impulsywnie taką decyzję.
Pragnęła, by Tom podbiegł do niej i zaczął się tłumaczyć i zapewniać, że
ją kocha i nie chciałby jej stracić. Jednakże Riddle nadal stał w
miejscu patrząc tęsknie na Divię.
" Gdyby mu na mnie zależało
to na pewno by tak nie postąpić. Podjęłam słuszną decyzję. Nie ma czym
się przejmować. " - pomyślała Russo. Nieoczekiwanie zmieniła kierunek i
poszła w stronę Hogsmeade. Próbowała nie myśleć o NIM. To było trudne
zadanie, ale z trudem udało się je wykonać. Odpłynęła myślami hen daleko
w przeszłość. Wspominała swoje dzieciństwo... jak bawiła się z Alex...
pierwszy dzień w Beaxbatons... dzień, w którym dowiedziała się, że jej
praprapraprababka była wilą... pierwsze oceny... pierwszy egzamin...
Weszła do Pubu pod Trzema Miotłami. W środku cisza omiotła całe
pomieszczenie, co nieco zadziwiło nową klientkę. Usiadła przy stoliku,
nie dbając, gdzie siada i co z nią później będzie. Podeszła madame
Rosmerta.
- Co podać?
- Poproszę coś mocniejszego... cokolwiek.
Szara rzeczywistość powróciła. Divia nie chciała się z nią pogodzić.
Pragnęła z całych swoich sił zapomnieć. Nie mogła wybaczyć tego, że Tom
zniknął i przez dwa lata nie odzywał się do niej, a co gorsza...
pracował dla największego czarnoksiężnika świata. Czuła się po prostu
zdradzona, co ją dziecinnie śmieszyło, ale dogłębnie bolało. Nie
wytrzymała tego napięcia. Chciała się rozluźnić. Sięgnęła po szklankę z
Ognistą Whisky i zaczerpnęła niewielki łyk. Wewnątrz rozpłynęło się
dziwne ciepło. Jednak opanowując się nieoczekiwanie odstawiła trunek i z
jej oczu wypłynęły łzy.
" Boże, jaka ja jestem płytka... zupełnie
jak fontanna " - pomyślała. Z torebki wyjęła chusteczki, przetarła nimi
oczy i poprawiła makijaż. Powstrzymała płacz.
- Madame Rosmerto, miłego wieczoru życzę. - powiedziała. Wyszła z pubu.
Na zewnątrz już gwiazdy urozmaicały niebo, które nabrało ciemną barwę
błękitu. Zrobiło się chłodniej. Wiatr zaczął hulać beztrosko. Divia
otuliła się szczelniej swoim kremowym płaszczem. Z nieba leniwie kapały
niewielki kropelki wody. " Zwykła mżawka, ot co " - pomyślała.
Przyspieszyła kroku. Nagle usłyszała dziwny szelest. Zaniepokoił on ją.
"
Głupia jesteś. Pewnie coś ci się wydawało. " - skarciła się w duchu.
Odgłos nasilił się. Divia odruchowo stanęła i rozejrzała się wokoło. Nie
dostrzegła niczego podejrzanego. Dłoń miała zaciśniętą na różdżce, by w
razie czego mogła odeprzeć atak. Stała tak dwie minuty. Nabierając
pewności, że to pewnie jakaś szkolna sowa polowała odwróciła się.
Zanim zrobiła jeden krok poczuła, że ktoś przystawia jej nóż do szyi.
Druga dłoń powędrowała w dół. Divia chciała krzyczeć, ale mężczyzna tak
ścisnął ją, że ledwie oddychać mogła. Zaczęła się szarpać uważając, by
nie wbito jej noża. Usłyszała głosy:
- Hohoho... ta mała chyba chce się z nami pobawić... - rozległ się szyderczy śmiech.
- Zostaw mnie! - wychrypiała.
Została obnażona z płaszcza. Drugi rozbójnik dopadł się do jej bluzki. Z
Divii oczu wypłynęły strumienie łez. Skóra ją parzyła, dotyk mężczyzn,
który i tak był szorstki, niedelikatny sprawiał jej tyle bólu. Czuła
palące na jej ciele pocałunki. W tej chwili marzyła o jednym - śmierci.
W pewnej chwili zauważyła, że ci mężczyzni szybko ją rzucili i uciekli.
Roztrzęsiona złapała łapczywie oddech i porywając z ziemi płaszcz
otuliła się nim.
- Divia! Boże... Nic ci się nie stało?
Usłyszała znajomy głos. Kiedy osoba dotknęła jej ramienia cofnęła się gwałtownie.
- Nie dotykaj mnie.
Spojrzała na twarz jej wybawiciela. To był Tom.
Ta czcionką jakoś mi się trudniej czyta, ale to oczywiście moje odczucie.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://toosadtosmile.blogspot.com/
Dzięki za wsparcie. I czekam na więcej. :)
OdpowiedzUsuń