Harry, Ron, Hermiona i Charlie posłusznie wyszli z jego gabinetu. Wszyscy kierowali się do pokoju wspólnego Gryfonów, oprócz Rona, który niechętnie poszedł w stronę lochów. W pokoju wspólnym Gryffindoru:
- Jak myślicie, co on zrobi? - zapytał Charlie
- Hmm... nie wiem... rzuci jeszcze dodatkowe zaklęcia ochronne - zastanawiała się głosno Hermiona, patrząc beznamiętnie w okno ukazujące piękne drzewa, lekko przechylające się na północ.
- Ale co ma do tego Snape? - Harry odkąd wyszli z gabinetu dyrektora nie myślał o niczym innym. - Przecież to zdrajca!
- Harry, uspokój się. Dumbledore mu ufa, to my także powinniśmy.
- Ale ja mu nie ufam! Jaką sprawę ma do niego Dumbledore?
- Nie wiem... niestety nie wiem - węstchnęła z żalem Hermiona.
W tym samym czasie w gabinecie Dumbledore'a:
Snape wszedł do gabinetu. Na jego twarzy malował się nieodgadniony wyraz twarzy.
- W jakiej sprawie mnie wezwałeś?
- Severusie, mam do ciebie prośbę.
- Jaką?
- Czy mógłbyś przejść się do Voldemorta? - gdy to powiedział, Snape odczuł, że jego Mroczny Znak zaczął go palić
- Właśnie mnie wzywa, Albusie.
- To sprzyjająca okoliczność. Twoim zadaniem będzie wydobycie z Voldemorta zamiarów co do Hogwartu... co do osób znajdujących się w Hogwarcie...
- Co masz na myśli?
- Dowiesz się innym razem. Idź już do niego...
U Voldemorta:
Snape już pojawił się przy bramie, gdy pewna kobieta do niego przemówiła:
- Imię i nazwisko i sprawa, dla której przyszedłeś.
- Severus Snape, Czarny Pan mnie wezwał.
Brama automatycznie się sama otworzyła ukazując piękny plac Malfoy'ów. Po lewej stronie trawnika znajdowała się fontanna z wężem na środku. Gdyby Snape się zbliżył, dostrzegłby, że na tej fontannie jest wyryta litera S. Zaś po prawej stronie stały dwa pawie z pięknymi, barwnymi piórkami. Snape nieczuły na to piękno pomaszerował dalej. Zapukał w drzwi. Otworzył mu Glizdogon.
- Witaj, Severusie... co za miła niespodzianka...
- To zależy dla kogo - mruknął chłodno Snape i wszedł do środka. Pojawił się w pokoju gościnnym, w którym stał jeden wielki stół, w którym spokojnie mogłoby zasiąść ze sto osób.
- Witaj, Severusie. Cieszę się, że do mnie przybyłeś. - Voldemort, który siedział na miejscu głównym wykrzywił nieznacznie wargi. - Usiądź tutaj. Jesteś jednym z niewielu, którym mogę zaufać.
- Dziękuję ci, panie.
- Poczekajmy jeszcze na innych...
Minęło 10 minut dopóki nie rozpoczęło się spotkanie.
- Wezwałem was tutaj w bardzo ważnej sprawie. Jak się domyślacie Albus Dumbledore wzmocnił środki ochronne Hogwartu. Jednakże znalazłem pewien słaby punkt. Jest nim pewna osoba znajdująca się w Hogwarcie. I oto nadszedł czas, by nasz Severus się wykazał...
- Jak, panie?
- Otóż przejdźmy się po dworze naszych ukochanych Malfoy'ów.
I tak wyszli z pomieszczenia.
- Severusie, dostaniesz ode mnie zadanie, które wymaga lojalności i wierności co do mnie. Mam nadzieję, że je wykonasz.
- Ależ oczywiście, panie.
- Przypowadzisz do mnie Charliego Snatchera.
- Ale dlaczego?
- No bo widzisz, on jest mi bardzo potrzebny...
- Dobrze, zrobię to.
- Możesz już iść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz